Urlop zabukowali wspólnie jeszcze w listopadzie, żeby było najtaniej.
Teraz dzieci cieszą się na wyjazd do Grecji, należałoby zacząć pakować walizki, tylko że Lucyna nie cieszy się z wyjazdu, nie wie nawet czy w ogóle powinna na niego pojechać. Utracone koszty byłaby w stanie odżałować, ale jak wytłumaczyć dzieciom, że z wakacji nici?
W grudniu, już po zarezerwowaniu wczasów Piotr zdobył się na wyznanie, że jej nie kocha i zamierza odejść.
Lucyna nie mogła w to uwierzyć, załamała się.
Dzieci wyczuły problem Starsza córka zareagowała odrzuceniem ojca, z kolei młodszy syn nie wyobrażał sobie życia bez obojga rodziców. W szkole zaczęły się problemy i wtedy mąż pod wpływem wyrzutów sumienia zdecydował że zostanie, aby jeszcze raz spróbować…
Lucyna starała się, choć to nie było łatwe. Bardzo szybko okazało się, że mąż nie zerwał z ,,tamtą”, spotykał się z nią ukradkowo, nadal okłamywał, co jeszcze bardziej bolało.
Po kilku tygodniach takiej ciuciubabki, tym razem Lucyna powiedziała ,,dość” i poprosiła Piotra, aby się wyprowadził.
Tymczasem zaczęły się wakacje i dzieci pytają o wyjazd do wymarzonej Grecji.
Lucyna jest zmęczona i jedyne o czym marzy to rozwód. Chciałaby uporządkować swoje życie, wiedzieć na czym stoi. Z drugiej strony nie chce fundować dzieciom kolejnego rozczarowania. Z Piotrem dogadali się nawet, że dla dobra dzieci mogliby pojechać razem, niczym dwoje znajomych.
I wtedy koleżanka powiedziała jej, że jeśli sąd dowie się o wspólnym urlopie – oddali powództwo, bo uzna że nadal żyje z mężem.
Czy tak jest naprawdę? Co powinna zrobić?
Rzeczywiście, różna może być interpretacja wspólnego wyjazdu. Wszystko zależy od relacji, jakie panowały na urlopie między małżonkami, od celu wyjazdu, od reakcji dzieci.
W ,,normalnych” rodzinach wspólny urlop jest raczej wydarzeniem przyjemnym i świadczącym o istnieniu więzi między mężem i żoną. Podczas urlopu, poza opieką nad dziećmi małżonkowie spędzają więcej czasu ze sobą, częściej okazują sobie uczucia. Gdyby tak było, powinni również postarać się ratować małżeństwo a problemy potraktować jako przejściowe.
Ale bywają też inne urlopy.
Mąż spędza go z telefonem w ręku, do którego dostęp jest ściśle strzeżoną tajemnicą wagi państwowej, a żona ugania się za dziećmi. Albo inaczej: on stara się dogodzić żonie, ale nie ma szans wobec konkurenta z tego samego turnusu.
Urlop urlopowi nie równy, a sąd musi to ocenić.
Jeśli wyjazd nie będzie próbą ratowania małżeństwa tylko prezentem dla dzieci… Jeśli dzieci zrozumieją, że pomimo wspólnych wakacji, tata nie będzie już z nimi mieszkał… Jeśli Lucyna ma dość siły aby jechać…
Może warto spróbować?
Tak jak w życiu, w procesie nie wszystko jest oczywiste i jednoznaczne.
Ważne aby umieć o tym przekonać sąd.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }